Wszystko, co dobre i złe musi kiedyś się skończyć... Więc... Au revoir, mes amis!

 

Nie zaglądałem kilka dni na NE – a tu zmiany, mnóstwo zmian: afery, transfery, puste krzesła... Wszyscy naraz tłumaczą wszystkim, że nie są wielbłądami...

Obejrzałem się dokładnie w lustrze: dostrzegłem coś jakby garby, wyzierające zza moich pleców. Pokiwałem ze smutkiem głową... „Pora na ciebie, stary, sentymentalny dromaderze” – rzuciłem do swego odbicia. I poczłapałem przez pustynię, prosto w słońce. Wiatr przywiewał mi z oddali strzępy urywanych słów; zrozumiałem tylko koniec zdania: „...a karawana idzie dalej...”... Przyspieszyłem kroku, przeszedłem w galop. Już po chwili dołączyłem do stada. Po drodze mijaliśmy wystające z piasku pożółkłe i delikatne kości lemingów, bielejące skoliozą szkielety MWzDM, niewielkie, dziecinne wręcz czaszki wykształciuchów... Stary przewodnik popatrzył na mnie z dobrotliwym uśmiechem; z jego oczu wyzierała życiowa mądrość i doświadczenie. „Widzisz....” – powiedział – „Im też wydawało się, że znają drogę do Oazy...”... Ruszyliśmy dalej za przewodnikiem stada, z daleka omijając falujące nad gorącymi wydmami fatamorgany... 

Drodzy przyjaciele. Muszę na jakiś czas wyłączyć się z nowoekranowej działalności. Przynajmniej do wyborów. To było moje pierwsze w życiu „blogowanie”; w sumie fajna sprawa. Cieszę się podwójnie, bo (oprócz nielicznych „trolli”) poznałem dzięki NE wielu wartościowych, mądrych ludzi.

Dlaczego więc musimy się rozstać?

Mam pewną utopijną misję do spełnienia; staram się swymi działaniami uczynić świat lepszym, edukować i uwrażliwiać zwłaszcza młode pokolenie na polską historię, tradycję, kulturę. Pisałem o tym często w swoich felietonach, balladach, scenariuszach...

Tak pojmowałem również aktywność blogerów na NE. Wykonujecie tu naprawdę potrzebną i tytaniczną pracę, recenzując i zmieniając rzeczywistość wokół siebie. I chwała wam za to!

Każdy z nas ma jakieś poglądy polityczne – i nie ma w tym niczego zdrożnego. Możemy różnić się pięknie i spierać do woli, doskonaląc swoją erudycję i ubogacając argumentację. Kiedy jednak pojawia się bardzo konkretna koncepcja wykorzystania blogu do tworzenia tajemnej „trzeciej siły”, zapalają mi się światełka ostrzegawcze. Nie znamy się na tyle dobrze (nicki tego też nie ułatwiają), aby podejmować tę grę w ciemno. Jako członek Społecznego Komitetu Poparcia Jarosława Kaczyńskiego nie mogę i nie chcę brać udziału w mogącym mu zaszkodzić przedsięwzięciu.

To tylko tyle, i aż tyle.

Reasumując; wyłączam się na jakiś czas z aktywności na tym forum, a należne mi akcje NE (o ile jakieś mi przysługują) proszę przekazać na szczytny cel. Np. dokształcanie wykształciuchów. Jeśli ktoś zechce mi teraz (oczywiście anonimowo i po chamsku) „dokopać” – proszę bardzo. Jeśli to samo powtórzy mi kiedyś prosto w twarz, będę go nawet przez chwilę szanował. Za odwagę cywilną.

A póki co – dołączam do Sea Wolfa i innych „drifterów”.

Do zobaczenia na szlaku!

Lech Makowiecki 

P.S. Tych, którzy nie uważają, że „Zayazd z wozu, koniom lżej” zapraszam w inne rejony wirtualnej rzeczywistości. Wystarczy wrzucić na wyszukiwarkę You Tube moje imie i nazwisko lub po prostu „zayazd” (koniecznie przez „y” w środku). Niektóre filmiki przekroczyły już 400 tys. wejść!

Ja jednak pożegnam się dziś z Wami starym, studenckim hiciorem: „Hej, przyjaciele!”. Jakoś mi to pasuje na tę chwilę...  

https://www.youtube.com/watch?v=XiYECtDPPfU